,
Rodzina negatywnie nastawiona na prawdy nowonarodzonychNiszczarka do gĹowy
Zakładam taki wątek bo odnoszę wrażenie, że jest to zjawisko, które znamy wszyscy.
Szczęśliwi ci, którzy mają małżonków, którzy z nimi poznają (odkrywają) prawdę i rozważają prawo Boże każdego dnia. Pytanie ilu takich wśród nas jest? Jak radzą sobie ci, którzy mają wrogo nastawione rodziny i najbliższych do prawdy? Jak radzicie sobie patrząc na bliskich, którzy oczy zamknęli i uszy i niczego nie widzą, nie słyszą i nie rozumieją? Jak radzicie sobie patrząc na bliskich, którzy oczy zamknęli i uszy i niczego nie widzą, nie słyszą i nie rozumieją? zwyczajnie.. to jest smutne i często drażni jak widzę gdy własna matka po naoglądaniu się tvnów i innych koszernych badziewi chodzi nabuzowana cały dzień, ciężko patrzeć na pranie mózgów rodziny i nie móc z tym nic zrobić. Albo gdy domownicy rozmawiają jaki to ten papież nowy jest fajny i skromny, pojęcia nie mają o Isusie ale jajka święcić to trzeba leciec, a jak ksiądz nie został przyjęty na corocznym obchodzie wywiadowczym to już kompletna tragedia. Jakakolwiek próba przemówienia do nich kończy się zawsze fiaskiem, jakby mieli w mózgu firewall na Prawdę. A telewizor chodzi niemal non-stop. Jak to się mówi - łykają wszystko jak młode pelikany Jak radzicie sobie patrząc na bliskich, którzy oczy zamknęli i uszy i niczego nie widzą, nie słyszą i nie rozumieją? Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że oni myślą dokładnie tak samo o nas Zastanawiają się: jak ten młody człowiek został zaślepiony, nie pojmuje podstawowych prawd wiary, nie przyjmuje ofiary Chrystusa (msza św), nie szanuje Boga (krzyż)... Jak się okazuje, można czytać biblię, rozumieć, że jesteśmy truci, oszukiwani itp, być "świadomym" otaczającego świata i jednocześnie być 100% katolikiem. Ostatnio próbowano mnie przekonać, że w objawieniu Jana mowa jest o zniesieniu mszy świętej - "zniesienie ustawicznej ofiary", w czasie przyjścia człowieka bezprawia (antychryst) na początku wielkiego ucisku. Po tym poznamy, że zaczął się wielki ucisk, gdy w kościele zostanie zakazane odprawianie mszy św.. Jak sobie radzimy? - nie radzimy :p najbardziej boli gdy w pewnym momencie po prostu brak jest argumentów na wyjaśnienie dlaczego np. modlitwa do Maryi o wstawiennictwo jest zła.. Albo, że Bogu nie chodziło o to, żeby czcić krzyż.. Jak to mówił kiedyś były ksiądz (yt: "Były ksiądz: Biblia, a doktryny rzymskokatolickie"): nauka katolicka jest jak pijak, jak idziesz na ulicy no nie idzie człowieka wyminąć W rozmowie to bardzo wyraźnie widać.. Niektórzy byli katolikami i sami wiemy jak się traktowało ludzi, którzy przychodzili i mówili, że katolicyzm jest zły. Włączała się taka wewnętrzna "blokada" w człowieku i odrzucało się jego słowa, cokolwiek by nie mówił. Pewnie jakbym spotkał samego siebie sprzed kilku lat, nie zdołałbym bym "się" nawrócić. Warto wyrobić w sobie nawyk odpowiedniego reagowania np. na przekonywanie nas o tym, że warto chodzić do kościoła, gdy inni zobaczą, że nie boimy się tematu, podejmujemy rozmowę, badamy problem, to będą robić tak samo, a o to przecież chodzi Myśle że jedyne sensowne rozwiązanie to nie pomagać ("nawracanie na siłę") jeśli ktoś nie chce tej pomocy a przede wszystkim dawać dobry przykład zachowania na codzień.. Niech mówią: "ja jako wierzący katolik czegoś nie zrobiłem a ON jako ateista to zrobił i to było dobre, może on jednak ma coś racji.." pozdr ; Moim zdaniem to zamknięcie, bariera, firewall ... to wpływ demoniczny. Badam temat i zamierzam niebawem otworzyć wątek w dziale priorytetowym. W skrócie - uważam, że ludzie są pod silnym wpływem demonicznym, nawet my - którzy mamy oczy otwarte na prawdę. Nie mam jeszcze zdania i nie wiem czy demony są W LUDZIACH w jakiś sposób, wywierając wpływ na ich życie i POWSTRZYMUJĄC ich od docierania do prawdy, zamykając im oczy i trzymając w ciemności ... czy są POZA ludźmi, ale wywierają taki sam wpływ. Biblia nam sugeruje, że demony zamieszkują nasze ciała ... czyli, że są w nas. Cisi towarzysze, o których niewiele wiemy ... ale to one nami kierują. To co opisujecie w dziale doświadczeń demonicznych również nam sugeruje, że w momencie jak my zbliżamy się do prawdy - demony, które są w nas (lub obok) czują się coraz mniej komfortowo ... tak jakby były na granicy "eksmisji" z mieszkania. To powoduje w naszym życiu różne zauważalne już doświadczenia. Ludzie, którzy są posłusznie ślepi na prawdę i wszystko co z nią związane są komfortowym mieszkaniem dla demonów więc nie mają one powodów do jakiejkolwiek ekspozycji czy manifestacji ... prawdopodobnie mają to surowo zakazane przez swoje zwierzchnie siły bo jak wiecie królestwo ciemności ma swoją ścisłą hierarchię. Biblia mówi nam, że kiedy grzech dojrzewa - prowadzi do śmierci. Czyli dojrzewające w nas demony, które prowadzą nas jak ociemniałych złą drogą - w końcu doprowadzą nas do śmierci zamiast do zbawienia. Z drugiej strony wiemy, że prawda nas wyzwoli ... właśnie od czego? Moim zdaniem od demonów, a co za tym idzie od grzechu. W Królestwie Ojca naszego nie będzie grzechu, pożądliwości itd ... bo nie będzie demonów. One to naciskają nas do czynienia zła i dopuszczania się grzechów. Popełniając grzechy - posłusznie służymy demonom, wypełniamy ich wolę i spełniamy ich pożądliwości. To nas coraz bardziej zniewala ... Prawda otwiera nam oczy, powoduje, że demony wokół nas będą się czuły CORAZ BARDZIEJ niekomfortowo aż w końcu będą zmuszone nas opuścić ... Myślę, że TO będzie właśnie wyzwoleniem .... Uważam też (to moja ostrożna hipoteza), że na tym polega pranie szat na ziemi i oczyszczenie oraz uzdrowienie. Uważam, że w czasach kiedy wybranych zupełnie opuszczą siły zła i będą się trzymały już z daleka - nastąpią ZNAKI zapowiedziane przez Isusa (że będziemy mówili innymi językami, wyrzucali złe duchy, uzdrawiali i nie zaszkodzą nam nawet trucizny czy jad węża). Biorąc pod uwagę powyższe .... sprawa jest poważna a jeśli zagrożenie dotyczy bliskich - jest to przykre doświadczenie. Dlatego otworzyłem wątek i czekam na kolejne opinie i doświadczenia. Jest bardzo ciezko wytrzymac... Najbardziej boli, ze wlasna matka mowi, ze czytam "czarna Biblie" (ona nie czyta zadnej), ze jestem opetana. Ale to nic... najbardziej mnie zaszokowalo jak mi powiedziala, ze ona to nawet lubi naszego nowego papieza. A moj argument, ze on jest jezuita i to zly czlowiek odparla "Klaudia, nie mozesz wierzyc we wszystko co ktos napisal". No tak... I slynne powiedzonko "W TELEWIZJI MOWILI..." Jedyna osoba z ktora moge w miare pogadac o tych tematach to moja siostra, ma predyspozycje na prawde, mysle ze Bog niedlugo pozwoli jej uwolnic sie z sidel KrK. Poki co musi sluchac rodzicow, bo co ludzie powiedza, jedna za granica z mezem nie Polakiem, a druga ateistka Jak sobie z tym radzic? Hmm, ja po prostu przestalam z nimi rozmawiac na temat wiary. Uwazam, ze szkoda mojego czasu. Jezeli dane mi bedzie kogos przebudzic Bog napewno jakos mnie natchnie Trudno powiedziec czy mam szczęście, bo wcale nie cieszy mnie postawa moich bliskich ale jest na pewno mniej zamknięta. Bardzo dużo się u mnie rozmawia. Bracia są niestety wchłaniani w rych New Age - jeden, eksperymentuje z OOBE i niestety idzie w kierunku "wszystko jest Bogiem czyli i JA" a drugi nie może się doczekać na ujawnienie UFO. Niestety do Biblii sięgają tylko by potwierdzic swoje tezy wyrwanymi z kontekstu frazami. Każde z nas ma już swoje rodziny i żyje osobno natomiast i my i nasi partnerzy często rozmawiamy i dyskutujemy z emocjami o naszych opiniach. Na całe szczęście zawsze trochę daję im do myślenia. Wierzę w to że warto chociaż trochę ich uświadamiać że są w pułapce... A nasi rodzice z wielką rezerwą i uśmiechem i wyrozumiałością do nas podchodzą. Ojciec mówi że jest za głupi by zrozumiec te wielkie rzeczy i żyje według sumienia jak może najlepiej a mama niestety po depresji czasem ma kłopoty z weryfikacją dobra i zła. Siedzi więc w swoim ogrodzie i też odcina się od naszych dywagacji. W każdym razie nikt nikogo nie potępia i za to ich kocham. oj wątek jest ryzykowny można godzinami pisać o tym jak tracimy "przyjaciół", rodzinę, bliskich itp.,itd. Ja miałam kilku przyjaciól w Panu ostatnio poznałam kogoś ze wspólnoty judeo-mesjańskiej która przez 20 lat była wcześniej adwentystką. No i fajnie było..... do momentu kiedy przyszła kwestia Pawła. Stwierdziła, że te argumenty ją nie przekonają i juz koniec przyjaźni Musze przyznac, ze Paweł u mnie "wymiata" przez całe lata nie traciłam tylu ludzi szukających Boga co teraz. A, żeby nie było to nie ja ich odtrącam, nie; ich wola i ich sprawa....to oni sami ucinają kontakt by o Pawle więcej nie słyszeć. U mnie w kontaktach domowych panuje jedna zasada i to od chwili kiedy poznałam Pana. Czym bardziej chcesz byc Chrystusowa i iść drogą Pana tym bardziej "wszyscy" w okół nazywają Cię szarlatanem, opętanym, antychrystem. Moja mama, która uwikłała się w spirytyzm, zieje do mnie nienawiścią i twierdzi że to ja jej życie zrujnowałam. Ta opinia wynika tylko z tego, ze nie umiem się sprzedać kłamstwu, obłudzie, zdradzie itp. i gdy np. mama opowiadała ludziom, że ja doktoraty porobiłam i ktoś mnie o to zapytał mówiłam prawdę. NIe dopiero wieczorowo robię szkołę średnią. No i tak latami mamusia zrozumiała, że spółki ze mną nie będzie..... W mojej rodzinie i w rodzinie mojego męża uważają mnie za "całe zło", bo przecież woleli mojego męża będącego ateistą obchodzącym katolickie święta. Nic im nie przeszkadzało, aby tylko tradycja w domu królowała. Teraz gdy mój mąż idzie za Panem nie stoczył się ,ale kocha Boga i mówi o Nim - jestem źródłem wszelkich ataków, tak, mają pretensję do mnie! A czy to ja powołuje? a czy mój mąż mając 40 lat prawie będący inteligentnym i zdecydowanym facetem nie może ponosić odpowiedzialności sam za siebie? nie. jego rodzina zachowuje się jakby on był niepełnosprawny umysłowo a wszystkiemu winna jestem ja. to ja go zwiodłam, i teraz jest taki? o Bogu mówi, broni racji Bożych, myśli i to najgorsze -czyta biblię. gdy stygną tematy religijne szanują mnie bo nie widzą co by mogli mi zarzucić, ale to do momentu kiedy znów mój synek powie coś o Bogu i znów jest napaść: że dzieci od małego indoktrynuję i że nie wolno im czytać biblii bo tam tyle przemocy i gwałtu... ciekawe skąd to wiedzą skoro nigdy nie czytali.... Tak to wygląda i czasem płaczę; czemu mnie tak oskarżają za dobro jakie się w koło mnie dzieje.... Wiem, że to tak macie i epopeja by tu nam rosła, jednak mimo naszego zrozumienia tematu, atak jaki nas dotyka jest wciąż i nadal szokujący i zapierający dech w piersiach. A już to, że Chrześcijanin odwraca się od chrześcijanin bo ten wierzy w Pawła a tamten w Chrystusa rzuca mnie na kolana... Oj nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo ryzykowny jest ten temat, Estero! Z jednej strony czytając twego posta odniosłem wrażenie że opowiadasz moja historię, z drugiej strony - zacząłem wczoraj pracę nad nowym artykułem który WIELE zmieni, jest nieco radykalny ale zgodny z Biblią. Wszyscy popełniamy wielkie błędy i mam nadzieję ,ze część z nich uda się nam skorygować. Jeszcze nam wiele brakuje do dogłębnego poznania nauk naszego Zbawiciela. Artykuł może niektórych zaszokować, ale... w pozytywny sposób! I zbuduje wielu! Głowna myśl - Bóg ochroni swój lud nie dlatego, ze ten lud jest dobry i zachowuje Jego przykazania. Bóg nas uchroni ze względu na Jego święte imię, czyli reputację, która została zbezczeszczona z naszego powodu. Pisząc - naszego - mam na myśli Chrześcijaństwo jako całość. Niestety nie przynosi ono Bogu chwały. Tyle na razie ujawnię... reszta wkrótce w artykule i chyba na filmie. Pisz Henry, pisz...czekamy My się pisać poduczymy i też pisać będziemy! Napisałeś, że czytając strzępy moich przeżyć miałeś wrażenie że to Twoja opowieść... Ja mam takie wrażenie gdy czytam opowieść o sobie Zaczekanej i wielu jeszcze kochających Pana ludzi. A propos Zaczekana pozdrawiam Cię gorąco Wnioskuje z tych tożsamych opowieści, że szatan działa zawsze w ten sam sposób, że uwielbia naciski, że chciałby byśmy zwyczajnie poszli razem z nurtem...a raczej z tłumem szeroką drogą. Te naciski nigdy tak na prawdę nie ustają, bywa nawet, że i kilka lat jest spokój i znów się zaczyna. A może kto osłabnie i przyłączy się do tego świata? Albo zwyczajnie stanie się letni? Tyle, że ten świat nie ma nam nic do zaoferowania.... nic!! NIc nie daje tyle szczęścia co bycie w jedności z Isusem no i z tymi, którzy należą do niego. Smutne to poniekąd, ale chyba skazania jesteśmy na banicję i taką społeczną samotność. Ja jestem bardzo otwarta i lubię ludzi jednak nie umiem wejść w zażyłość jeśli druga strona nie akceptuje mojego kochania Boga- jakie by nie było...ale jeśli akceptuje to ma we mnie zawsze przyjaciela i pomoc. Z tego powodu są i tacy co ich wyjątkowo kocham, można powiedzieć podwójnie Z miłości do Pana no i do "brata, siostry" Niestety Tych u mnie na palcach jednej ręki zliczyć.... Mam dokładnie taka samą sytuację. Osoby, z którymi mogę porozmawiać na te tematy... na żywo to razem.. 3 z żoną włącznie. Czyli palców na jednej ręce wystarczy. Ale są tego poważne przyczyny i będą także piękne skutki. Po prostu jesteśmy odważni, mamy niezłomne zasady i miłujemy naszego Zbawiciela tak mocno, że składamy Mu w ofierze wszystko, z życiem włącznie. Oby tylko nie zabrakło nam wytrwałości. Temat o wklęsłej ziemi bardzo mnie zbudował.. A Mariusz i BBC mają niezbite dowody na jej wklęsłość! Osobiście jestem szczęśliwy że Jego odkryłem i poznałem takim, jakim On rzeczywiście jest. I ta świadomość dla mnie znaczy znacznie więcej niż to, co rzekomo utraciłem. Teraz widzę znaczenie słów Isusa, który stwierdził, ze nawet włosy na naszych głowach są policzone. A On jest od nas nie dalej niż 4000 KM! Nie milion lat świetlnych, w jakiejś dalekiej galaktyce ale jest z nami, blisko i na niektórych z nas patrzy z uśmiechem, a na wielu... bez! Tak jak wszyscy w tym wątku też zmagam się z tym, że Isus poróżni nas wszystkich z najbliższymi osobami, czyli z własną rodziną. To smutne, gdy tato wyzywa mnie od nawiedzonych, gdy widzi w moim pokoju Biblię, a on sam wychwala boga telewizji albo mama dla której tradycja jest ważniejsza od Słowa Bożego. Nie mówiąc już o pozostałej części rodziny, która bez telewizora nie potrafi myśleć. Podobne podziały mam z przyjaciółmi. Znałem paru katolików, którzy mimo bałwochwalstwa są dobrymi osobami i miłowali Boga i bliźniego, ale po tym jak chciałem ich uświadomić, żeby zapoznali się z Biblią to zaczęli mnie traktować jak wariata, heretyka i zerwali ze mną kontakt. Mam paru przyjaciół wśród protestantów. Mimo, że nie potrafią odrzucić szatańskich nauk Pawła to jednak liczę i wierzę w to, że Isus ujawni im prawdę o kościołach protestanckich, które też są w rękach szatana. Muszę to Wam jeszcze napisać: dziś jest jakiś taki dzień... Więzy rodzinne jakie są, takie są, ale istnieją na zawsze. Są niezrywalne- nawet gdy z ojcem czy matką nie rozmawiacie od lat. Jednak, że nie pochodzimy od małpy a naszym ojcem jest Bóg - ta więź jest jeszcze silniejsza i choć niektórzy odwracają się do tego co ucho łechce i do własnych nauk lub poszli za kłamstwami szatana, to ta więź JEST. I jak wszystko co jest więzią- niesie za sobą wiele konsekwencji... Rozumiecie? Można w swoim sercu powiedzieć sobie - nie mam ojca, nie chcę o nim słyszeć itd. Ale to nie zmienia stanu rzeczy, że każdy OJCA MA!!! Tu Henry ma rację - "jesteśmy odważni „ – nigdy tak o nas nie myślałam… ale tak jest. Odważyliśmy się tego OJCA znaleźć, dowiedzieć się o Nim prawdy, utożsamiamy się z nim, a gdy inne dzieci jego pod wpływem kłamstw i braku wiedzy napadają na nas My świadczymy o nim, trzymając Jego stronę- prawdę. ( Nie tak jak przyjaciele Hioba…) Nie chodzi tu o samą wiarę w Boga, ale o to, że jesteśmy na tyle odważni by zmierzyć się z każdą „ niedorzecznością” tego świata, którą za bardzo nikt nie chce rozważać nawet hipotetycznie. Z każdą świętością tego świata, która po obnażeniu objawia się zwyczajną manipulacją szatana. Isus nam o tym mówił, mówił że smucić się będziemy i oczy nasze wpatrzone będą w kierunku Królestwa Bożego. Nie znam tu osoby (ale nie wszystkich znam by miała inne pragnienie, niż te o którym mówię. Dlatego nas tu tak ciągnie. Tu jak wywalisz, że np. że twierdzisz, że nikt nigdy nie był na księżycu i że nie wszystko da się matematyką wymierzyć lub że ziemia jest wklęsła to ktoś inny nie wzgardzi Tobą tylko sprawę zbada. poda Ci kilka argumentów za lub przeciw. Dziś zostałam znów wzgardzona- zresztą razem z Henrym za Pawła i siedzę i myślę czego Ci ludzie nie rozumieją? Zapytałam ale usłyszałam ogólnik, że to niedorzeczne. Który z tych argumentów jest niedorzeczny? Co ich tak oburza? dlaczego My widzimy dowody oni niedorzeczności? Tak jest wnaszych rodzinach to co dla nas święte dla nich przeklęte, to co dla nich święte dla nas odrażające. Jesteśmy z innego świata. Widzicie my mamy inne mózgi!! Czy dla tego, że nie pochodzimy od małpy? Hi hi. @estera Ciesz się jednak, że masz męża, który kroczy drogą prawdy, szuka jej i docieka ... piękna to sprawa. Mąż to ważna osoba ... pomyśl co by było, gdyby on jeszcze był po przeciwnej stronie ... @thewordwatcher Czekam na arta Jakiś czas temu też w proroctwach odkryłem właśnie słowa, że Bóg zbawi swój lud właśnie z powodu swojego imienia (w sensie reputacji) ... i ... SŁOWA danego Abrahamowi ... a Bóg słowa dotrzymuje. ===================================== Wątek jest potrzebny myślę, gdyż pozwala nam wymienić się doświadczeniami i zbudować dodatkowo, zjednoczyć mentalnie I TAK - jesteśmy odważni i musimy się w tym męstwie (niezależnie czy kobiety czy mężczyźni) hartować i umacniać ... bo wstajemy na wezwanie Pana naszego, a że żyjemy tu na tym świecie to przychodzi nam zmagać się z przeciwnościami a na koniec to już będzie jak przekraczanie ścian ognia ... na pełnym zaufaniu do naszego Ojca i wbrew wszelkim ludzkim lękom ... @estera Z ludźmi, którzy odrzucają wszelkie teorie, o których mowa na forum mają doprawdy zamknięte oczy, uszy i umysły. Nie potrafią otworzyć zmysłów na tyle, by w ogóle dopuścić do siebie, że Ziemia może nie być taka o jakiej naucza geografia i fizyka. Ja czasami jestem dosłownie zachwycony i zarazem w głębokim podziwie JAK wypełniają się proroctwa Biblijne ... np. słowa Izajasza działają DO DZIŚ ... wypełniały się w przeszłości i do dziś się wypełniają, że lud ma oczy zamknięte i uszy i serca i nic nie rozumie. Patrzą, nie widzą i nie rozumieją. Martwi mnie jedno w tym wszystkim ... Biblia mówi, że roztropni zrozumieją ... a przewrotni (czy bezbożni) nie ... Czy nasze rodziny są przewrotnymi / bezbożnymi ... czy też po prostu potrzebuję jeszcze dojrzeć do otwarcia oczu? Osobiście myślę, że właśnie ZA WCZEŚNIE na jakiekolwiek wnioski ... Isus w podobieństwie Królestwa do gospodarza, który obsiał pole a następnie wróg dosiał chwastów i mówiąc, że przed dojrzeniem zboża nie możemy usuwać chwastów ... miał chyba i to na myśli ... ZA WCZEŚNIE na ocenę kto jest pszenicą a kto chwastem ... musimy czekać aż zborze dojrzeje i wówczas będzie to jaskrawo widoczne ... Podaję link do artykułu, który uważam za pomocny w tym temacie. http://www.zbawienie.com/moje-imie.htm |
Podstrony
|