,
Mufa rozrabiaNiszczarka do gĹowy
Wlasnie mi pies Przepióra zjadł wolowy stek z grilla. Sodoma i Gomora! Jestem oburzony do glębi
Ucz się synu, ucz. Dziś na polskiej wsi karmi się wilki stekami z Brazylii. Widzisz jak podróże kształcą i dokarmiają? Nie żebym biednej Mufie żałował. Od wołowych steków z grilla podobno sierść się robi błyszcząca i dobrze chroni od deszczu. Jak mój organizm zwalczy kaca, opiszę całe zajście, bo było epicko, dramatycznie i z happy endem. A to było tak: Gdzieś na Mazowszu, pod wieczór. W salonie Przepiór i Grego oglądają świat przez szklanki, Leo krząta się przy grilu w ogrodzie. Drzwi na ogród otwarte, cisza. Otaczające hacjendę brzozy gdzieś tam w dali ani drgną. Arrow rozwalony na skórzanej sofie kontempluje swoją przednią, lewą łapę. Mufa na drugiej sofie dyskretnie poprawia fryzurę na plecach. Czarna okupuje fotel i śpi jak zabita. Leo wchodzi i poszukuje czegoś w barku. Przepiór: Leo bądź ostrożny te psy są szybkie. Leo: Poradzę sobie z nimi. Grego (z dumą) Leo pogromca zwierząt. Leo znajduje czego szukał i wychodzi, sytuacja wraca do leniwej sielankowej, mazowieckiej normy. Po czasie Leo wchodzi z półmiskiem wołowych steków z grila. Przepiór: Pachnie nieźle. Grego(z dumą): Leo mistrz kuchni. Leo: Poczekajcie aż skosztujecie. Arrow stawia uszy w pion. Mufa przestaje czesać plecy i nad czymś myśli. Czarna otwiera jedno oko. Leo stawia półmisek na krawędzi zawalonego szklankami, butelkami laptopami, cygarami, grafikami zaprzyjaźnionego architekta, Bóg wie czym jeszcze stołu. Stół jest niski, ogromny, ale miejsca na nim nie ma. Czarna wstaje i zbliża się sprawdzić co to. Arrow przednimi łapami schodzi z sofy. Mufa w jakiejś ważnej sprawie podchodzi do Leszka. Leo: Mufa nawet o tym nie myśl! Arrow schodzi tylnymi łapami z sofy. Czarna zachodzi z flanki. Mufa wykonuje pozorowany ruch w stronę półmiska. Leo ostrzegawczo podnosi rękę grożąc Mufie klapsem w puchaty łeb. Mufa patrzy mu w oczy wzrokiem skrzywdzonej niewinności. Arrow łapą uderza w półmisek, porcelana i mięso rozpoczynają lot wznoszący. Czarna łapie swoją dolę. Leo odwraca się w stronę Arrowa. Mufa wykonuje manewr oskrzydlający i łapie swoją dolę. Leo próbuje walnąć Mufę, ale chybia. Arrow łapie swoją dolę. Próżny już półmisek upada na podłogę i z rozpaczliwym brzękiem pęka na kawałki. Leo: Ejże!!! Grego: O kurwa! Przepiór: Ostrzegałem. Trzy ogony dwa szare i jeden czarny pośpiesznie acz nie bez pewnej godności oddalają się z miejsca zdarzenia. Jak żagle flotylli sir Francisa Drake'a opuszczającej płonącą redę Kadyksu. Słońce szyderczo chowa się za wierzchołki brzóz. Nie goszczę u siebie na co dzień znajomych z internetu. Nie tworzę spędów, jak np. Żydzi do malowania ohela w Leżajsku za moje pieniądze. W ciągu ostatnich dziesięciu lat u siebie gościłem ich dwóch. Internautów, nie Żydów. Co pięć lat jednego. Pierwszym był Nasturcja, drugim Grego. Pewnie dlatego, że z nikim więcej nie warto było pić. Z Nasturcją piliśmy nieźle i dużo, z poszanowaniem własnych i innych wiar i tym podobnych pierdół i wódczanych konwenansów, z Gregiem piłem tak, jak mi podpowiadała moja dusza. Nasturcja albo umarł albo się na mnie obraził albo został wielkim rabinem - nie wiem, każdy wariant jest przecież możliwy, zerwał ze mną kontakt, nie oddając mi klucza francuskiego do pieca gazowego. Nu dla niektórych Żydów piec gazowy to be, ale dla niektórych potomków Żydów bywa cacy, bo dostarczony przeze mnie na czas ratuje im życie. I powiem Wam moje kochane Żydy jeszcze jedno: Grego daje mi szanse zarobienia pieniędzy w Izraelu. Obym umarł gdybym z niej nie skorzystał Nu dla niektórych Żydów piec gazowy to be, ale dla niektórych potomków Żydów bywa cacy... Prawdopodobnie to kwestia klimatu. Komu potrzebny piec gazowy na pustyni? Jeszcze w rejonie występowania krzaków gorejących. |
Podstrony
|