, Tour de France Zetem ďťż

Tour de France Zetem

Niszczarka do głowy
Plan :dojechac na lazurowe wybrzeże i zahaczyć o przełęcz Stelvio
Czym: Ja- Duzy zet, Maciek – R1, Adas – GSX-r 1000, Dycha – Aprilia RSV factory, Jajko – CBR 1000 RR, Marek – Cbr 1000 RR, Arek – VFR 800, Robert z Siwą –Aprilia RSV4
Ile dni: 8

1 dzień
Niedziela, pobudka o 4.00 bo do przejechania 1200 km tego dnia. Spotykamy się na stacji benzynowej tuz przed 5.00 rano. Wszyscy czekamy na Roberta z Siwa którzy maja zrobić 4000 km na aprili RSV4 (z bagażami).

Wyjeżdżamy po piątej, kierunek Zgorzelec. Rano jest zimno ale mamy nadzieję że słońce załatwi sprawę.

Pierwsza przygoda spotyka nas przed samą granicą. Okazuje się ze aprilia Roberta robi na pełnym baku (załadowana) około 170 km wiec ostatni kilometr do stacji Robert pcha motocykl. My w tym czasie tankujemy dla niego benzynę do butelki po napoju. Jak się później okażę, butelka dojedzie z nami do samego końca. Ustalamy prędkość przelotowa na 150 km/h żeby zwiększyć dystans od stacji do stacji. W Niemczech nuda, cały czas autostrady i nadal zimno. Postój co 160-170 km na tankowanie i odpoczynek. Dojeżdżamy do Austrii, gdzie bardzo miło wita nas austriacka policja. Dostaliśmy z dzidy laserowej. 50 Euro za tak mile przywitanie nie jest wielkim problemem. Po przejechaniu setki tuneli, długich na klika kilometrów, dojeżdżamy wreszcie po 20.00 do Włoch, gdzie rozbijamy się na kempingu z widokiem na Alpy. 8 stopni ciepła nie psuje nam humorów. Rozbijamy namioty pijemy wódeczkę na rozgrzewkę, jemy i spać.

2 dzień
Ranek wita nas pięknymi widokami i 2 stopniami powyżej zera.

Pakujemy się i lecimy na przełęcz Stelvio. Po przejechaniu kilkudziesięciu zakrętów 180 stopni wjeżdżamy na górę. Jeszcze tylko parę zdjęć i lecimy do Bormio także piękna kreta droga. Na drodze możemy spotkać rożnej maści wariatów którzy wjeżdżają na przełęcz czym się da (rolki, rowery, wózki inwalidzkie, itp.) manewrując miedzy samochodami.

Po zjechaniu z gór okazuje się ze może być ciepło wiec szybka zmiana ubrań na lżejsze i w stronę autostrady. Niestety nawigacja, roboty drogowe i moje gapiostwo powodują ze zamiast wjechać na autostradę wjeżdżamy do centrum Milano. Piękne miasto zwiedziliśmy klnąc pod nosem i stojąc w korkach. W końcu znajdujemy autostradę i lecimy w dół, w stronę morza. Trzeba bardzo uważać bo włosi jeżdżą jak porąbani. Po kliku godzinach jazdy dolatujemy do Genowy i stamtąd autostrada podprowadzaną nad samym morzem do Francji. Widoki psuje nam silny boczny wiatr który daje się we znaki zwłaszcza po wyjeździe z tuneli których tu nie brakuje. Ostatnia bramka na włoskiej autostradzie i lżejsi o 25 euro wjeżdżamy do Francji.

Jeszcze tylko kilkadziesiąt kilometrów, kilka korków (standard w tamtym rejonie) i po przejechaniu tego dnia ponad 600 km jesteśmy na campingu, w malej miejscowości miedzy Cannes a Nice. 300 metrów do morza, 10 Euro za nocleg. Rozbijamy namioty i pędem do morza na wieczorna kąpiel.

CDN.


zajebiscie od dawno mam zachcianke na taka trase dawaj reszte jak znajdziesz czas
3 dzień
Wstajemy dosc wczesnie chyba z przyzwyczajenia. Dzien nam mija na odpoczynku i obczajeniu otoczenia. Dzis nie wsiadamy na moto każdemu się należy odpoczynek a szczególnie Siwej po przejechaniu 1800 km na siodełku wielkości dloni.
Okazuje się ze po drodze na plaze mamy Intermarche. Szybko zaprzyjaźniamy się z marka Top budget oraz francuskimi bagietkami. Zakupy w formie czteropakow piw i na plaze. Woda ciepla i przyjemna, słońce prazy wiec spedzamy prawie caly dzien na plazy.

Wieczorem zakupy w supermarkecie (karczek na grila już przygotowany i zamarnowany – około 2 EUR za sztuke) i na camping. Mamy ogólno dostępne grille na campingu wiec do późna jemy i pijemy piwka oraz wódeczkę przywieziona z Polski. Arek jako jedyny zaprzyjaźnia się z winem Sangria, tez dobre.
4 dzień – urodziny Adasia
Rano wstajemy przed Adasiem i spiewamy mu 100 lat nad namiotem (dostaniemy za to flaszke wieczorem). Prezent dla niego a także dla nas to wycieczka do Monako. Ponieważ jest do niego około 30 km nie jedziemy za wczesnie ale po południu. Postanawiamy przejechac się drogą nad morzem a nie autostrada. Duzy ruch, korki i problemy z nawigacja powoduje ze zwiedzamy także Nicea i jedziemy około godziny. W Monako parkujemy moto (darmowe wyznaczone miejsca dla motocykli) i idziemy zwiedzac panstwo które ma 2km kwadratowe obszaru. Oczywiście każdy zachwycony portem z jachtami wielkości malych blokow mieszkalnych.

Idziemy do Monte Carlo pod sławne Casino i Hotel. Na każdym kroku przepych i bogactwo. Postanawiamy się rozbic w niedalekim parku z widokiem na Casino. W samym centrum Monte Carlo Dycha wcina kanapeczki przygotowane wczesniej z bagietek.

Czas wracac i zrobic plynne zakupy na wieczor. Powrot idzie już troche szybciej gdyz bierzemy przykład z Francuzow na skuterach którzy omijaja samochody w każdy możliwy sposób. Są jak szarańcza. Jest ich pelno i wszedzie. Fajna sprawa. Kierowcy samochodow robia co mogą aby zostawic wolna przestrzen dla motocykli i skuterow. Jak jakis nie chce zjechac to na klakson i do przodu. Również policja zacheca do omijania samochodow nawet jeżeli jest podwojna ciagla na jezdni.
Wieczorem jesteśmy wreszcie na miejscu. Standardowo grill i cos do picia.

Po kolacji idziemy na plaze na nocna kąpiel (to już będzie codzienna tradycja do konca wyprawy) Część z nas postanawia poszlajac się troche po nocy po miescie. Trafiamy na piekna Marine z małymi uliczkami dookoła i wielkimi apartament owcami. Jutro wroce tu z aparatem. Czas spac bo jutro jedziemy do St. Tropez

CDN
I co belkot dało radę
A kombinowałeś że zetem nie dasz rady
Na taką wycieczkę to ja bym bez żadnej szyby pojechał
Zazdrość to mnie taka zżera że chyba zaraz się z kimś pokłócę


Dało rade dało.150 caly czas przez niemcy problemu nie bylo. No ale szyba MRA...

5 dzień

To już czwartek. Plan na dziś St.Tropez. Wyjezdzamy po sniadaniu (bagietka i parowki top budżet). Ponieważ to około 100km w jedna strone decydujemy się na autostrade. Co do strojow motocyklowych tylko ja zakładam spodnie i kurtkę. Reszta tnie na Bahama boys. Podróż trwa sprawnie tylko dosc czeste bramki na autostradzie psuja humor. Wreszcie zjeżdżamy z autostrady i kierujemy się droga lokalna do miasta żandarmow.

Korki już nam nie przeszkadzaja a nawet wyprzedzamy skutery. Dojezdzamy do celu szybkie przebranie (tylko ja) i na plaze. Troche rozczarowani przygladamy się plazy która wyglada tragicznie. Szybki rekonesans i okazuje się ze lepsza plaza jest jakies 500m dalej. Plaza piekna piaszczysta co jest rzadkością tutaj. Zacumowane jachty kołyszą się jakies 200m od brzegu. Woda ciepla nawet bardzo ciepla a troche dalej zacumowana platforma do skokow do wody. Oczywiście skorzystaliśmy z okazji i powygłupialiśmy się troche.

Troche opalania, skokow , plywania, jedzenia kanapeczek przez Dyche i czas się zwijac. Postanawiamy zajrzec do centrum miasteczka. Przypadkowo parkujemy jakies 20 m od budynku w którym krecono film o żandarmach. Wszytsko jak w filmie nawet Louis de Funès jest. Pare zdjęć i idziemy do ścisłego centrum.

Oczywiście standardowo marina (jak w każdym miasteczku na lazurowym wybrzeżu), setki sklepow i restauracji. Pare chwil pozniej pakujemy się i spadamy na camping. Na autostradzie zorientowaliśmy się ze nie zdarzymy do supermarketu wiec ja, Adas i młoda para jedziemy wolniej a reszta zapierdala ile sil. Koszulki przy 220 km/h zwijaja się do wielkości typowej mini szesnastolatki w kurwi dołku. Chłopaki zdazyli 5 minut przed zamknieciem wiec pelen sukces. Kolacja będzie. Standardowo grill. Wodka nam się skończyła ale można w Intermarche kupic Sobieski 0,7 za 11 eur. Kupujemy oczywiście. Po kolacji nocne kąpanie w morzu. Ja wracam po Aparat i lecimy na Marine. Jajko i Dycha wchodza na co lepsza przycumowana lajbe i robia zdjęcia nie zwracając uwagi ze w wielu z nich spia właściciele.

Jeszcze troche szlajania i powrot na camping. Jutro a właściwie już dzis ostatni dzien na miejscu. Zaplanowalismy relaks przed podroza niestety jeszcze nie wiedzieliśmy ze ten dzien będzie bardzo stresujacy .
6 dzień
Maciek budzi się rano i stwierdza brak portfela i kluczykow do moto. Portfel dojrzeliśmy w zadupku ale kluczykow brak caly czas. Przeszukujemy namioty i otoczenie a nawet plaze gdzie wieczorem siedzieliśmy. Nic z tego. Czas na plan awaryjny. Maciek kupuje duży śrubokręt i klucz nastawny. Z bakiem idzie dosc łatwo, zapadki łamią się i można śrubokrętem otwierać go i zamykać.

Ze stacyjka nie idzie tak prosto. Pozyczamy wiertarke od Francuzów. 3 godziny pracy i można już odpalac moto śrubokrętem.

Wszyscy dziękują Bogu ze Maciek tym razem nie zamknął blokade na tarcze. Czas na plaze i pozegnanie z morzem oraz grill

7 dzień
Wyjazd o 8.00. Decydujemy spontanicznie ze jedziemy przez Czechy. 650 km w upale po Włoszech daje nam w dupe. Także naszym portfelom. Benzyna od 1.8 do 2 Euro. Autostrady 58 Euro. Po przejechaniu ponad 1000 km decydujemy ze spimy w Austrii. Siwej siostra znajduje nam na necie camping w Grazu. Dojezdzamy do bardzo fajnego miejsca gdzie wynajecie 3 przyczep campingowych kosztuje 120 EUR. Wychodzi około 13 Eur na głowe. To tylko 3 Euro wiecej niż za namiot. Dobra decyzja bo 5 minut po przyjezdzie rozpętuje się burza. Jeszcze tylko kebab u turka, pare browarow i spac.
8 dzień
Powrót do domu idzie dosc szybko. Stajemy tylko na obiad w Czechach.

O godzinie 17.00 wszyscy już są w domu
Male filmowe podsumowanie wyprawy: http://www.youtube.com/watch?v=fl-KEYLd6M0&feature=youtu.be
zetem wszędzie się da dojechać
Jak macie jakies pytania o ceny, noclegi itp to walcie jak w dym. Jak widzicie wystarczy 5 dni wolnego w robocie i mozna zrobic 4000 km wraz z byczeniem na plazy
belkot to może od razu podaj co i jak ? taka pigułka
piękna sprawa (zazdroszczę)
ja planuje coś podobnego w następnym roku (zobaczymy czy moja ekipa się nie wykruszy)
Omijajcie wlochy (wybierzcie najkrotsza droge). Cena za autostrade ok 10 EUR za 100 km. Cena paliwa dochodzila do 2 EUR. Dla porownania winetka 10 dniowa w Austrii okolo 5 EUR a paliwo na poziomie 1.50 EUR.
Lepiej jechac przez niemcy niz przez czechy. W niemczech tanio, bezpiecznie i wygodnie.
Im wiecej was jedzie tym gorzej. Postoje rozciagaja sie w nieskonczonosc
Srednia predkosc w niemczech to 140 km/h. Z postojami 75 km/h!
Uwaga na francuska policje. przekroczenie od 1 do 10 km/h - 90 EUR!
W Austrii obowiazkowa apteczka (kazdy musi miec)
O noclegach nie bede pisal. Jak ktos chce tam jechac niech da znac to powiem w jakich campingach spalismy. Ceny okolo 10 EUR za noc

Dla bardziej dociekliwych - calkowity koszt wyprawy dla mnie to 700 EUR. NIe licze oczywiscie ceny nowych opon kupionych przed wyjazdem (uzywane mogly nie wytrzymac 4000 km)
Podziwiam i zazdroszcze...coś pięknego. Bu bu....szloch

piękna sprawa (zazdroszczę)
ja planuje coś podobnego w następnym roku (zobaczymy czy moja ekipa się nie wykruszy)


Moja jest zgrana juz ktorys raz jezdzimy razem. W zeszlym roku - rumunia.
zeby tylko hajs byl...
nie no zabiles mnie piekna trasa piekna wycieczka a najbardziej podoba mi sie maly pobyt w saint tropez moj ulubiony film tez chce tam sie wybrac za rok
Gratuluję fajnie się oglądało fotosy i czytało skróconą relację z wypadu.
pieknie.. fajne foty.. zajebiaszcza trasa... nic tylko pozazdroscic pogratulowac
Nie zazdroscic tylko jezdzic!

Jak widzicie Zet sie nadaje spokojnie do turystyki.
Aż mi się łezka w oku zakręciła - z myslą o takiej właśnie wyprawie kupiłem moto a własciwie z-eta. POwiedz mi czy wiesz ile Ci poszło kasy na osobę.

Zazdrościć, zazdrościć - ja zrobiłem trasę nad dolinę dunajca wokoł jeziora rożnowskiego, ładnie tam. przy czym to było 400km po drodze przeprawa promem w toważystwie GTL i 2óchGS -ów oraz spotkanie gościa na hayce potem nocowanie w namiocie i powrót do szarej rzeczywistosci
Całkowity koszt 700 EUR (paliwo, noclegi, oplaty autostradowe, zarcie, alkohol)
Przed taka wyprawa powstrzymuje mnie tylko brak kasy więc napisze tylko, ze moze kiedys sie wybiore;) A tobie zazdroszcze i pelen szacun:
300 zl miesiecznie odkładasz i za rok jedziesz bez problemu
ja z doswiadczenia wiem ze jak sie kase odklada na cos powiedzmy co ma byc za rok to pozniej okazuje sie ze byly cos takiego jak nieprzewidziany wydatek i kasa wyfruwa z portfela
O "Qrfa" Ale zazdroszczę Moje gratulacje za tak wspaniałą wyprawę Na tą chwilę nie jestem jeszcze przygotowany na taką wyprawę Ale za rok albo dwa przygotuję moją "Z-etę" na coś podobnego
Gratulacje z wyprawy, foty przepiękne.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl