, Dzierżyński, druhu zacny.... ďťż

Dzierżyński, druhu zacny....

Niszczarka do głowy
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/sylwia-frolow-spodziewalam-sie-kontrowersji-piszac-ksiazke-na-temat-feliksa/0dpzy

Wracałem z Moskwy, z podróży poślubnej. Uśpiła mnie whisky i cisza, w trakcie której wymieniano w pociągu koła na te polskie, o mniejszym rozstawie osi.

Do przedziału wkroczył gość z karabinem i zażądał paszportów, wiedziałem, ze będą problemy.

Dałem w Moskwie pięć dolarów w jednym banknocie za możliwość podróżowania z żoną w jednym przedziale, co było rażącym nadużyciem w ZSRR.

Trzeba bowiem wiedzieć, że władza radziecka dbała o morale narodu swojego i narodów zaprzyjaźnionych i nie do pomyślenia było wówczas, żeby w jednym przedziale jechał chłop z babą.

Były przedziały dla mężczyzn i dla kobiet.

Trzeba też wiedzieć co znaczyło wtedy pięć dolarów.

To po oficjalnym kursie było mniej więcej cztery ruble ( w Bieriozce)

Za pięć rubli wsiadało się bez kolejki do taksówki na postoju przy Placu Czerwonym, a za 50 rubli zawiózł mnie do hotelu milicyjny radiowóz, na sygnale i jeszcze dostałem od załogi dwie milicyjne czapki-uszatki w prezencie. Z prawdziwego futra

Ale na granicy nie było już tak słodko.

Zjebałem żołdaka z karabinem, zaglądającego do naszego przedziału, czym bardzo zaimponowałem świeżo upieczonej zonie i żołdak sobie poszedł won.

Później przyszli tamożnicy (celnicy) i jak zobaczyli mój paszport, to się grzecznie ukłonili i też poszli w pizdu, a ja się ułożyłem do snu.

I wtedy do przedziału weszło dwóch.

Wypisz, wymaluj jak z filmu Siergieja Michajłowicza, w skajowych, czarnych kurtkach i oprychówkach z czerwoną gwiazdą.

Wzięli mnie pod ręce i kazali zabrać konduktorowi mój bagaż, a bagaż był bardzo podejrzany - prawie pusta walizka i dwa ogromne popiersia, jedno Lenina, a drugie Dzierżyńskiego.

Musiałem się rozstać z żoną.

Ale miałem oficjalne, bankowe kwity na legalny wwóz do ZSRR 5000 dolarów i 4000 rubli.

Nic enkawudzistom nie pasowało do układu. Przesłuchanie trwało.

A najbardziej niewiarygodne w moich zeznaniach było to, ze za Dzierżyńskiego zapłaciłem o rubla więcej niż za Lenina.

Nastąpił finał.

Pierwszy raz czułem się jak ktoś bardzo ważny.

Pół wiorsty szedłem do pociągu, jacyś dwaj inni enkawudziści mnie eskortowali i trzymali mój paszport, ale najgorzej miał konduktor niosący moją walizkę i dwa boskie popiersia.

Dzierżyńskiego przegrałem później na fulla z ręki i All-in , ale Lenina mam.

Jeśli mnie Grego wesprzesz, to może zacznę malować bródki, jak ten nasz słynny performancer palący stodoły i kiedyś odkupię Dzierżyńskiego Felka.


Moje wsparcie miałoby polegać na zakupie farby i pędzla? Bo malowanie Dzierżyńskiego sprajem śmierdzi mi profanacja. To muszę zapytać z czego to popiersie, bo farba farbie nierówna.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl