,
Najlepszy odcinekNiszczarka do gĹowy
Nie wiem jak Wy, ale u mnie bezapelacyjnie na pierwszym miejscu króluje "ABC dla przedsiębiorczych". Genialny odcinek, w zasadzie bez słabych punktów, wszystkie skecze powalają i choć wydaje się, że ma wiele wątków, to chyba jednak w sumie stanowi pewien concept. Moim zdaniem to opowieść o małych cwaniaczkach i szulerach, dążących do celu za wszelką cenę, nawet za cenę omijania prawa czy wręcz życia ludzkiego (vide mrówka i parkingowy Szczęśniak czy Mann sprawdzający przewodzenie). Konstatacja po obejrzeniu w sumie bardzo smutna... Chyba jedynie Kuchnia i Mafia odbiegają tematyką od reszty i po prostu kontynuują cykliczne wątki... Piszcie o swoich ulubionych odcinkach.
Zresztą jeżeli chodzi o mnie (przy okazji proszę zlikwidować moje konto Gohan, bo przez nieuwagę kiedyś założyłem dwa, a nie mam żadnych złych zamiarów), to ich bezapelacyjnie "złoty okres" to odcinki od września do końca 1992 roku, widać że program już okrzepł, pojawiły się stałe, cykliczne wątki, choć trochę szkoda, że zniknęła Rodzina; za to pojawiła się Mafia. Nie było jeszcze widać tej sztampy, która zaczęła doskwierać po odejściu Stegenki i mimo pewnej "dyscypliny" tematycznej, widać w tych odcinkach ogromne zaangażowanie całej piątki. Wszystkie te skecze z odcinków od "Premierowo po wakacjach" aż do "Polska Światu" są rewelacyjne, po prostu te odcinki ogląda się jednym tchem. A przy okazji tak a propos Siostry Ireny i Doktora, to należy podkreślić, że było dwóch różnych doktorów i dwie różne siostry Ireny, tak mi się zdaje. Pierwszy Doktor, był prawdopodobnie nie takim zwykłym lekarzem, ale jakimś poważniejszym naukowcem (doktorem nauk medycznych czy nawet profesorem) i świetnie dogadywał się z Siostrą Ireną (vide Mistrzowska operacja, Leczenie zębów, Szkoła dla ojców, Zamiana człowieka i kury czy skecz Prywatyzacja służby zdrowia). Chamowaty doktor-konował i zakochana w nim, ale niezbyt urodziwa Siostra Irena, którą on nieustannie pomiatał, pojawili się dopiero pod koniec 1993 roku i trwali do końca serii. Pewnie to truizm, ale są na Wikipedii błędy, gdzie wszystkie te skecze wrzuca się do jednego worka Gabinet lekarski. Oczywiście jakości tego "drugiego" gabinetu nie ma co porównywać z tym "pierwszym". Masz rację. Też odnoszę wrażenie, że te późniejsze skecze z siostrą Ireną to zupełnie inna para kaloszy niż te, w których doktor dogaduje się z Ireną w pół zdania (np. siedzi u niego na kolanach, w gabinecie po doktorze Mątwie). A co do twojego wpisu, nie mam nic do dodania, bo mam dokładnie te same spostrzeżenia, o których zresztą już chyba gdzieś tutaj pisałem. Wiadomo, pomysły się kończą i na to nie ma rady. Dość powiedzieć, że po ZCDCP Mann i Materna nie zrobili już nic, co mogłoby konkurować z tym programem. Nawet sympatyczny, i na początku całkiem ciekawy, MdM nie postoi przy 'Za Chwilę...'. Natomiast KOC był już zbyt infantylny, panowie Szczęśniak i Wasowski nie umieli się uwolnić od gry skojarzeń, zabawy słowem i zapomnieli trochę o treści. I żeby było zabawniej, ta zła passsa i wyraźny podział w ekipie, kiedy Mann i Materna zaczęli już ciążyć w stronę konwecji Mdm-u, a Wasowski i Rychu mieli co raz mniejszy wpływ na treść programu, ma wg mnie swój początek w odcinku nie bez powodu chyba zatułowanym Nowa Formuła. To tutaj po raz pierwszy pojawiło się to bezproduktywne gadulstwo między scenkami, które stało się zmorą wszystkich kolejnych odcinków. Nowa Formuła, nie znaczy lepsza... Karol w Wielkiej Grze jest dla mnie ostatnim absolutnie genialnym odcinkiem ZCDCP. W 1993 da się jednak znaleźć kilka świetnych odcinków; Spotkania w Mroku, Podatki, Grzecznośc na co dzień, Przysłowia i wspomniany juz Karol są jeszcze na bardzo wysokim poziomie. Muszę przyznać, że nawet nie wiedziałem, w którym odcinku po raz pierwszy pojawiły się te pogadanki Manna i Materny pomiędzy skeczami. Wcześniej, wiadomo, pojawiali się tylko we wstępie i na końcu każdego odcinka, a w najstarszych odcinkach chyba tylko na samym początku. Ale coś w tym jest, że te częstokroć nudne i przegadane dialogi Manna i Materny miały w sobie coś z preludium do programu MdM. Coraz częściej wyglądało to tak jakby skecze były dodatkiem do tych ich rozmów. Poza tym w tych późniejszych odcinkach można dostrzec coś w rodzaju lekkiego dysonansu między poczuciem humoru i aspiracji Manna i Materny a upodobaniami Szczęśniaka i Wasowskiego. Jakby utworzyły się dwie frakcje, które tylko co jakiś czas znajdywały wspólną płaszczyznę porozumienia. Wystarczy wspomnieć o siostrze Irenie oraz o Kuchni pełnej niespodzianek - były to osobne cykle, które były polem do popisów dla jego twórców. Dlatego najlepiej wypadały te skecze, w których występowali razem. Do tych wymienionych przez Ciebie można by jeszcze na pewno kilka dopisać, jak choćby Bal Sylwestrowy czy Rada Osiedlowa (fakt, że Rada powstała chyba przed 1993 rokiem, ale pewien nie jestem). Było w każdym razie kilka świetnych momentów, ale jako całość traciło wigor jaki miało w czasach Stegenki i krótko po jego odejściu. Dlatego dla mnie prawdziwą ucztą jest oglądanie tych najstarszych odcinków. Wydaje mi się, że Rada Osiedlowa powstała wczesną wiosną 1993 i fakt, przegenialny odcinek, o którym na śmierć zapomniałem. Żal tylko, że nie jest nigdzie dostępna od samego początku (urwana początkowa konferansjerka MM). Nawet te monotematyzne programy były bardzo różne, czasem świetne (jak Oli w Studio, Polska Światu, Podatki, Rada Osiedlowa czy Zawodowstwo), ale czasem słabe lub wręcz infantylne (jak Szpiegostwo, Karnawał czy Pozytywna Deformacja Kraju). A ja muszę przyznać, że Szpiegostwo lubię, to jak Mann jako pułkownik oprowadza Maternę po swoim biurze. Żeby było śmieszniej, te odcinki, które wymieniłeś jako infantylne też lubię, ale myślę sobie, że to też w jakimś stopniu zasługa YouTube, dzięki któremu można poczytać ciekawe, niekiedy bardzo, trafne komentarze różnych osób, a to powoduje, że dowcipy zyskują dodatkowej urody, inaczej się je odbiera. Dlatego szkoda trochę, że YT wiele z tego pousuwał. Ale też z tego wynika, że po prostu każdy ma swoich faworytów i takie skecze, za którymi nie przepada Ciekawy wątek:) Dla mnie słabe odcinki to Buciarczyk, Mieszkanie i Dobranoc, obejrzałem je raz i więcej nie mam ochoty. Ale reszta jest super, choć rzeczywiście jak sobie podglądałem na chomikuj to szukałem tych starszych. "Gadanie" dotyczyło nie wszystkich odcinków z 1994, były też śmieszne. Jasne, że były fajne odcinki w 1994. Powiem nawet więcej, przez pewien czas wydawało się , że panowie pomału wracają do dawnej formy po smucie w drugiej połowie roku 1993, zwłaszcza po takich odcinkach jak "Wspomnienia z wakacji", "Jesień", Debiut Doktora i Siostry Ireny", "Językoznawstwo", "Relacja z Wrocławia" czy "Zima", gdzie tylko pojedyncze skecze były ciekawe zaś całe odcinki raziły nudą, gadulstwem i były wybitnie uboge w treść, w zasadzie schemat odcinków w tym czasie wyglądał z grubsza, rzecz jasna, następująco: przywitanie gospodarzy - pierwszy rozbudowany skecz - pogadanka MM - Gabinet Lekarski - pogadanka MM - skecz c.d. - pogadanka MM - Gabinet Lekarski - Kuchnia - skecz i pointa - pożegnanie. A z 1994 są ciekawe odcinki i gadulstwa jakby mniej, choćby "Piłka Nożna", "Głównie o Wojtku", "Zabawna historia", "Restauracja" czy choćby słynna "Pożyczka". Były próby przełamania impasu z 1993r, aczkolwiek nie udało się osiągnąc poziomu epizodów z lat 1991-92. Myślę, że "Buciarczyk" i "Dobranoc" to nienajgorsze odcinki, a ten drugi ujmuje jakąs taką głebią i pewnym smutkiem, panowie pożegnali się w sposób niezwykle ascetyczny i z dużą klasą, a piosenka Take That na zakończenie i migawki ze wszystkich lat dopełniają tego niezwykłego obrazu. Wracając do samych odcinków, weryfikuję swoje przekonania odnośnie tego programu zwłaszcza oglądając odcinki z lat 1989-90. Powiem szczerze, wszystko to fajne, robione trochę jeszcze chałupniczo, ale z niezwykłą pasją, chociaż na tym etapie widać, że kwintet poszukiwał jeszcze swojej formuły i swoich charakterystycznych środków wyrazu. Koncert życzeń z teledyskami, pogadanki Manna i Materny w redakcji czy reklamy; dla mnie za dużo i za długo. Ale rozumiem, po prostu był to okres potrzebny, żeby się wzajemnie "dotrzeć". Kiedy program przeniósł się z "pleneru" do studia i zmienił format na 30-minutowy było już świetnie i choć zdarzały się ogólnie słabsze odcinki, to większość to już rzeczy wybitne i klasyka gatunku, że wspomnę chociażby takie cudeńka jak "Telewizja proponuje i zaprasza" ze świetną "Teletuleją" i kwiatkami w stylu "Roman Sobieszczański-Pasztęski", "no cóż, prawda...", "dotrzymałem słowa jak ten Cezar" i wyborami Najseksowniejszego Mężczyzny Roku - "I'm the ślusarz" czy także "Kwiaty 91" - "proszę o brawa". Kolejnym takim wzlotem jest dla mnie odcinek "Wakacje z nami", tu też dosłownie wszystko miażdży, zarówno rodzinka komentująca programy, protest mieszkańców osiedla (ta słynna fajerka i kuzyn ze wsi), parodia Studia Lato ("oddaję ci głos - hej, biorę głos", harcerska przyśpiewka i Satisfaction jak również Dorotka), no i program publicystyczny, który kończy się totalną rozpierduchą i wreszcie "zeschlaki" dr Wernera. Dwa ostatnie odcinki z 1991 czyli Św. Mikołaj i Choroba bez słabych punktów, geniusz w czystej postaci, wrzenie od początku do napisów końcowych. Mam nieodparte wrażenie, że potem był u nich taki okres lekko kryzysowy, który minął gdzieś na wysokości "Klubu niesamowitych opowieści", ale to może moje subiektywne odczucie, po prostu początkowe odcinki z 1992 wydają mi się średnio udane i nieco naciągane. W każdym razie gdzieś tak od czerwca 1992 aż do czerwca 1993 to w zasadzie nieprzerwany ciąg niezwykle udanych odcinków, po prostu "złoty okres ZCDCP". Jednak oczywiste jest, że każdy ma wzloty i upadki; ważne że co jakiś czas zmieniali nieco konwencje, tak że z dużym prawdopodobieństwem potrafię stwierdzić, z którego roku jest odcinek. Najwyraźniej w odcinkach z 1989 i 1990 prym wiedli zdecydowanie Mann i Materna, a żarty w tym okresie były jeszcze mocno osadzone w ówczesnych realiach społeczno-politycznych (vide wywiad z policjantem, sprzedaż piwa w bramie, czy choćby wywiad z Mannem jako redaktorem naczelnym socrealistycznego pisemka). Od 1991 poszli w większą abstrakcję i luz, widać już tutaj dużo większy wkład i inwencję pozostałej trójki, no i coraz więcej przerywników - rebusów, niemal znaku firmowego programu do 1993r. Później wiadomo, po odejściu Stegenki formuła znów stała się bardziej "epicka", żeby w drugiej połowie tegoż roku stać się niemal karykaturalną. W 1994 były próby reanimacji tego najlepszego okresu, ale tarcia między dwoma frakcjami były już wtedy zbyt duże i musiał nastąpić koniec... Bardzo ciekawa analiza, macie rację w tym, że odcinki 1991-1992 są od początku do napisów końcowych po prostu genialne. Interesują mnie ostatnio te pierwsze, godzinne odcinki, moim zdaniem widać w nich dużą dozę autocenzury (dopiero później pojawiły się skecze o podsłuchach, "nowych czasach", pułkownik biolog, żarty z polityków i sejmu, nie do pomyślenia w 1989 była by np. "Polska Światu") przez co Panowie nie byli tak spontaniczni i otwarci więc ich humor nie mógł się w pełni rozwinąć. Ale to też w tych odcinkach mieliśmy pełnometrażowe produkcje w rodzaju MotoKlossa, Macek Zła czy Kamiennego Kręgu, autorzy często wychodzili z kamerą na ulicę. |
Podstrony
|