,
Edukacja hamuje rozwójNiszczarka do gĹowy
Na temat edukacji można by napisać tomy, pewne tematy są znane większości z nas takie jak
żenujący program nauczania, totalnie niedostosowany do realiów życia mieszanie dzieci 6 i 7 letnich w Polsce totalne nieprzygotowanie do przyszłej pracy zawodowej Brak wiedzy życiowej uczniów indoktrynacja seksem od wczesnych lat szkolnych nauka zakłamanej historii brak zadań praktycznych indoktrynacja doktryna satanistyczną typu możesz robić to co chcesz, możesz być kim chcesz, każdy jest wyjątkowy maskowanie wysokiego bezrobocia wśród młodych Pewnie można by tu wymienić jeszcze wiele pozycji. Pomimo tego okazuje się, że liczba lat spędzonych na edukacji systematycznie rośnie. Ja też zresztą byłam ofiarą tej mody na wykształcenie. Chciałabym zwrócić tutaj uwagę na jeden z rzeczywistych celów tej nagonki na zdobycie edukacji, jest to zahamowanie rozwoju psychicznego. Nawet w Biblii gdzieś jest napisane, że człowiek osiąga dojrzałość około dwudziestu lat. Liczb, 32, 11. Zaiste, ci mężowie, którzy wyszli z Egiptu, od dwudziestu lat i wzwyż, nie ujrzą tej ziemi, która poprzysiągłem Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, ponieważ niezupełnie byli mi posłuszni” wniosek jest taki że osoby więcej niż dwudziestoletnie Bóg uznał za świadomie decydujące i mogące ponosić konsekwencje za swoje decyzje. Natomiast teraz można zaobserwować, że wiek dorosłości się podwyższa. W moim roczniku (86r.) mówiło się że 50% po szkole średniej wybiera dalszą edukację na studiach. Średnia wieku osoby która ukończyła studia było około 25-26 lat. Później potrzeba jeszcze kilku lat na zdobycie pracy i rzeczywistą naukę zawodu. Zaczyna się od wczesnych etapów edukacji, gdzie cały czas jest nam wpajana (obok indoktrynacji) bierna postawa. Uczeń ma po pierwsze odsiedzieć swoje w szkole. Kiedyś widziałam świadectwo ukończenia podstawówki mojej babci. Były na nim oceny m. in. z robótek ręcznych, szycia i haftowania oraz z gotowania. Chłopcy mieli oddzielny program, z relacji mojej mamy wiem, że było to chyba naprawianie jakichś urządzeń elektronicznych, obsługa niektórych maszyn. Natomiast teraz jest to prawie sama teoria, w moim cyklu kształcenia zajęć praktycznych od podstawówki do liceum mogłabym naliczyć pewnie z 10. (Kilka razy uczyliśmy się robić kanapki, 1 raz kisić kapustę, pamiętam też że raz haftowaliśmy serwetki i raz robiliśmy łańcuszek na szydełku). Pozostałe zajęcia to teoria, wystarczyło posiedzieć i co jakiś czas napisać jakiś test. Czasem wykonywaliśmy tzw. projekt, chodziło zwykle o wykonanie jakiegoś plakatu. Nic, co mogłoby nas rozwinąć, nauczyć jakiejkolwiek praktycznej umiejętności. Jeśli chodzi o zdolności psychiczne, czyli coś co podobno wszyscy starają się rozwinąć w uczniach, to w moim odczuciu najlepiej rozwija to matematyka. Uczy myślenia abstrakcyjnego i kreatywności. Piszę to jako osoba ze zdolnościami matematycznymi, wiem jak nauka matematyki wpłynęła na mnie. Jak matematyka jest traktowana w szkole można przeczytać tutaj: http://detektywprawdy.blogspot.com/2013/05/szkoa-to-rzeznia-talentow-byskawicznie.html Celem było i jest odizolowanie młodych osób od realiów życia, a w konsekwencji zatrzymanie rozwoju. Siedzenie po kilka godzin bez specjalnego zajęcia nie może pomóc rozwinąć, lecz „zwinąć” umiejętności. Nagroda w szkole (ocena) jest już za minimalny wkład pracy. Dla zdolniejszych uczniów pułapka jest podwójna, bo akademicka wiedza jest stekiem bzdur i totalną indoktrynacją. I to wszystko jest obowiązkowe przynajmniej do 18 roku życia. Uczy to także roszczeniowej postawy, ponieważ przynajmniej do końca szkoły średniej uczniowie pozostają na garnuszku rodziców. Z jednej strony jest to brak jakiejkolwiek umiejętności pracy, z drugiej brak szacunku do jej efektów, gdyż utrzymanie dziecka jest rolą rodziców, młodej osobie po prostu się należy. Zawsze było tak, że młoda osoba uczyła się jakiegoś fachu już mając kilkanaście lat, mogło to być rolnictwo, rzemieślnictwo lub cokolwiek innego. Z korzyścią dla siebie i dla swoich rodziców, których odciążała od niektórych prac. Teraz uczy się praktycznie samych śmieci, zakłamanej nauki, która chyba tylko na matematyce jest prawdziwa. Można powiedzieć, że ten czas jest zmarnowany. Do tego należy dołożyć jeszcze studia, które może troszkę się różnią od poprzednich etapów, ale ciągle jest to w moim odczuciu bagno. Człowiek uczący się nie ma szans na nauczenie się odpowiedzialności, działania w prawdziwym świecie, relacji rodzinnych. Spędzając bez sensu czas z podobnymi sobie młodymi osobami, opuszczając system będzie na 90% totalnie nieprzygotowany do życia. Jest to też sposób na zmniejszenie populacji, ponieważ osoba ucząca się zwykle opóźnia decyzję o potomstwie. Konsekwencji tego stanu rzeczy jest całe mnóstwo. Człowiek po studiach ma odczucie, że jest już ukształtowany, a tak naprawdę spędził wiele lat życia na czymś nie tylko bezwartościowym, ale nawet szkodliwym. Konsekwencje zahamowania rozwoju dla każdej osoby będą inne, ale nie ma tu chyba pozytywnych przykładów. Osoba, której rozwój w wielu aspektach życia jest zatrzymany na przynajmniej kilka lat może już nigdy nie osiągnąć pełnej dojrzałości psychicznej. Poniżej artykuł napisany przez mężczyznę, który właśnie ze względu na zahamowanie rozwoju w młodych latach ma w życiu dorosłym skłonności homoseksualne http://radtrap.wordpress.com/2012/04/10/nie-urodzilem-sie-gejem-ani-nie-wybralem-bycia-nim/ W większości zawodów nie jest potrzebne wykształcenie, w kilku jest, ale głównie chodzi tu o zdobycie uprawnień jak np. adwokat, a nie o sam poziom wiedzy. Z mojej perspektywy osoby, która spędziła 5 lat na studiach było to 5 zmarnowanych lat. A wbrew pozorom były to studia praktyczne (ale chyba tylko z nazwy, bo do zawodu nijak mnie nie przygotowały). Ludzie mający inne niż ja odczucie niestety są w mniejszości. W modych latach czytalam kiedys zyciorys: Stanisława Ignacego Witkiewicza, ps. Witkacy – polski malarz, fotografik, pisarz, dramaturg i filozof(...)Witkacy urodził się w Warszawie 24 lutego 1885 roku[1], jako syn malarza, pisarza i architekta Stanisława Witkiewicza herbu Nieczuja oraz Marii z Pietrzkiewiczów herbu Ostoja, nauczycielki muzyki. Pierwsze lata życia spędził w Warszawie, mieszkając wraz z rodzicami w nieistniejącej dziś kamienicy przy ul. Hożej 11[2]. W roku 1890, z powodu choroby Stanisława Witkiewicza–ojca, rodzina przeniosła się do Zakopanego. Po przeprowadzce w góry, 27 stycznia 1891 roku Stanisław Ignacy został ochrzczony – matką chrzestną była aktorka Helena Modrzejewska, a ojcem chrzestnym Jan Krzeptowski-Sabała, gawędziarz i pieśniarz góralski. (...) http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Ignacy_Witkiewicz Witkacy nie uczeszczal do zadnej szkoly. W pozniejszym czasie wbrew woli ojca – rozpoczął studia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wzrastal wsrod pisarzy (mi. Henryk Sienkiewicz byl zaprzyjazniony z ich rodzina o czym wikipedia nie nadmienia) malarzy, folozofow, aktorow itd. itp. O tak w takich warunkach mozna sie rozwijac, tworzyc, myslec i tego mu wlasnie zazdroscilam. W sferze marzen widzialam wlasnie takie rozwiazanie dla np.moich dzieci w przyszlosci. Oczywiscie pomine przebieg zycia Witkacego i tego czy to wszystko dalo mu szczescie w zyciu? Niemniej jednak taki przywilej indywiudalnego rozwoju jest wyjatkiem. Dobrze wiemy jak szablonowa potrafi byc szkola ile osob doznalo niesprawiedliwosci w tym systemie. Ilu ludziom podcieto skrzydla, jak nauka potrafi byc dretwa, zle podana, wypatrzona a szkoda bo dzieci tak bardzo chca sie uczyc, Jak to dobrze, ze juz niedlugo Bog polozy kres tym wszystkim anomaliom |
Podstrony
|