, W duchu świętym odnowiony ďťż

W duchu świętym odnowiony

Niszczarka do głowy
Odreagowałem śmierć generała i wybory do europarlamentu. W matiuszce Rosyji, rzecz jasna. Tym razem w Moskwie.

Ruch Odnowy w Duchu Świętym to dobra rzecz - wszystkim polecam. Uległa mu pani prezydent Gronkiewicz-Waltz i śpiewak Kukiz, to dlaczego przepiorko miałby być gorszy?

Duchem Świętym w Rosji jest wódka, a podana z pieczonym jesiotrem w ,,Złotym Runie'', w gruzińskiej knajpie, uchodzi za równą wszystkim bogom, a moim zdaniem pod wieloma względami ich przewyższa.

Żadna Tora, Rygweda, Koran czy inna Biblia nie są w stanie stworzyć sobie aż tak wiernych i żarliwych wyznawców.

Każdy bar czy szynkwas jest w zasadzie stworzony w formie ołtarza. Filistyńskie, żydowskie, chrześcijańskie czy jakiekolwiek inne nie różnią się niczym co do zasady.

W każdym jest przestrzeń profanum, gdzie gromadzą się spragnieni wierni i przestrzeń sacrum - gdzie w szkle czy w glinie pomieszkuje moc boska i zbawienie.

Kapłanem bywa barman albo barmanem bywa kapłanem.

Cudownie jest pić wódkę w kraju, który nie ma zadęć a la Izrael, USA czy Polska, w kraju ludzi normalnych.

A najgorsze jest zerwanie z wiarą w czasie lotu i lądowanie na lotnisku w Warszawie.

Jeśli opuszcza się bajeczną moskiewską metropolię i ląduje w takim zapiździu jak Warszawa, to od razu chce się wierzyć, no chce się pić.


Mnie Warszawa przygnębia choć (wyznaje ze wstydem) nigdy nie byłem w Moskwie.
,,Mnie Warszawa przygnębia choć (wyznaje ze wstydem) nigdy nie byłem w Moskwie.''

Żałuj, Grego, żałuj.

Moskwa to miasto-państwo, które dziś wyznacza światu kierunki rozwoju. Od, szeroko pojmowanych, urbanistycznych po gangsterskie i graficiarskie.

Nowy York, Londyn, Tokio czy Paryż to dziś przy Moskwie prawdziwe kurwidołki, które zatrzymały się w rozwoju w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku.

Dziś uciekinierzy do wolności, ci, którzy za moich młodych lat osiedlili się na Zachodzie wyglądają żałośnie. Mają wynajmowane mieszkania na Soho (South of Houston Street) albo w Kent czy Essex, wśród kolesi z Azji, Afryki i Karaibów.

No są też i wybrańcy bogów w rodzaju dany, która mieszka w wybranym przez siebie raju, w m3, ze wspólną lodówką z miejscowym muezzinem i wspólną w niej baraniną.

A Moskwa, Grego, to Moskwa.
No cóż, jak tylko zakończę to co mnie obecnie pochłania, wybiorę się obadać tę urokliwą mieścinkę. Mam nadzieję że to jeszcze w tym życiu.


Chętnie Cię Grego zabiorę w podróż po bezkresach Rosji, bo znam istniejące tam bary pięciogwiazdkowe, sezonowe, a i pod niejedną jurtą mnie znają, na pograniczu z Mongolią.

Kiedyś niejaki absztyfikant chciał poznawać ze mną Rosję, ale jak mu odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że znam Rosję wyłącznie zza baru, to przestał nalegać i wybrał Tybet.

Pewnie do dziś wspina się gdzieś na jakiś wielki szczyt, bo wszelki słuch o nim zaginął.

Ale absztyfikant nigdy nie mierzył sił na zamiary ani zamiarów na siły i za to go bardzo lubiłem.
Nie wydaje mi się że w Tybecie znajdzie takiego jesiotra jak w (teoretyzując) Złotym Runie, ale niech mu się szczęści. Jak* z rożna też pewnie nie jest zły.

*taki zwierzak
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl