, Nadrzecznik prasowy Izraela ďťż

Nadrzecznik prasowy Izraela

Niszczarka do głowy
Zawsze szukał bezpiecznej budy, z której bezkarnie mógłby ujadać. W tym celu wstąpił do PZPR. Nie został szpiclem, bo władze unikały werbunku wśród członków PZPR.

Gdy w latach 67-68 uznał, że partia zaczyna się niebezpiecznie chybotać, postanowił w porę się przesiąść do - w swoim mniemaniu - bardziej bezpiecznej łodzi, ale się przeliczył. Błędnie założył, że czas partii jest policzony, i że kto pierwszy ogłosi się opozycjonistą, ten znów będzie po stronie wygranych. Partia okazała się jednak mocniejsza niż sądził. W Polsce musiałby odtąd żyć jako opozycjonista, bez partyjnego, opiekuńczego parasola, a to życie niewygodne, zupełnie mu obce i nie odpowiadające.

Choć, jak sam twierdzi, nie było w jego rodzinie ani jednego Żyda od wielu pokoleń, to starał się o wyjazd do Izraela, bo tam wtedy obiecywano złote góry. Ale chyba tam go nie chcieli, więc na pielgrzymkę z rodzinnej Polski udał do Szwecji. Stamtąd ujadał na Polskę za pieniądze CIA. Później to samo robił w Londynie.

W roku 1998 bohatersko wrócił do Polski, jak już było po wszystkim i wziął się za to na czym naprawdę się zna czyli za rozrzucanie obornika, oraz, na czym zna się o wiele mniej - za obronę Izraela. Jak widać zawsze stara się być daleko od miejsc, o których pisze, bo poczucie własnego bezpieczeństwa Pan Andrzej Koraszewski zawsze stawia na pierwszym miejscu.

Już nie walczy o Polskę, bo znalazł w niej bezpieczny i ciepły kąt, co ceni sobie nad wyraz. Teraz walczy o Izrael. I to jak walczy!

Szwęda się po rożnych blogach i mądrzy, reklamując swoją stronę internetową. Szczególnie upodobał sobie blog Agnieszki Zagner. Uchodził na nim za guru wśród komentatorów, co mu schlebiało w sposób widoczny. Aż razu pewnego ktoś zadał mu pytanie (pisownia i układ tekstu skopiowane):

11.01.2015
niedziela
,,Gdzie jest dom Żydów?”
Agnieszka Zagner

Pytanie zadaje
radzilowJedwabne
5 lutego o godz. 19:35
Szanowny Panie Koraszewski,
mam pytanie pozornie (ale tylko pozornie) odlegle od tematu.
Otoz znana mi jest oczywiscie panska dzialalnosc w “Kulturze” paryskiej, w czasach, kiedy to Polska cierpiala okrutna niewole w cegach sowieckiego rezymu i wzmiankowana paryska “Kultura” byla niemal jedyna ostoja prawdziwej polskosci, patriotyzmu i wolnego slowa.
I tu mam zagwozdke.
Tak sie bowiem sklada, ze Stalinowski Zbrodniarz Stefan Michnik (vide “Szechter przepros za ojca i brata) publikowal w tej ostoi patriotycznej mysli i prawdziwej polskosci przez cale lata. Najpierw pod pseudonimem (“Karol Szwedowicz”), potem juz pod wlasnym imieniem i nazwiskiem. Nie raz, nie dwa – tylko regularnie, na przestrzeni lat.
Malo tego: w tej samej ostoi patriotycznej mysli i prawdziwej polskosci publikowala Stalinowska Zbrodniarka Fajga Danielak vel “Helena Wolinska”.
Czyzby Instytut Literacki w Paryzu nie zdawal sobie sprawy z tego, jakie to okropne persony dopuszczal do wspolpracy? Troche trudno uwierzyc, zwazywszy iz ponoc caly aparat przemocy w PRL-u trzymal sie na “zydowskich zbrodniarzach z UB”, ze szczegolnym uwzglednieniem Morela/Wolinskiej/Stefana Michnika (permutacje pomijam).
Cos tu zdecydowanie nie gra. “Stalinowscy zbrodniarze” z “zydowskiego UB”, ktorzy, jak wiemy z “Onetu”, “Polityki” etc etc “mordowali polskich patriotow” – dopuszczeni do wspolpracy akurat przez “Kulture” paryska? Zeby zacytowac mistrza Mynarskiego “ktos nas tutaj robi w konia”.
Nie, nie licze oczywiscie, ze Pan (albo ktos inny) zechce rzucic nieco swiatla na te osobliwa zagadke historii.”

http://zagner.blog.polityka.pl/2015/01/11/gdzie-jest-dom-zydow/

Zapytał zdeklarowany syjonista, Żyd albo wielki przyjaciel Żydów i Izraela, przynajmniej takie można odnieść wrażenie czytając jego komentarze, skądinąd bardzo celne, choć dla Polaków niezbyt przychylne.

Minął miesiąc i Pan Koraszewski wciąż nie odpowiedział na to pytanie, choć na blogu jest aktywny i poucza pod innymi artykułami. I nic w tym dziwnego. Ale zostawmy blog Pani Agnieszki, bo nie o nim tu mowa.

Pisarstwo Pana Koraszewskiego w zasadzie sprowadza się do stosowania na różne sposoby infantylnego, wspólnego mianownika, w którym funkcjonują dobrzy Żydzi i źli Arabowie. Wszystko dodatkowo zanurzone jest w mdłym, erudycyjno-googlowskimym sosie, w celu wywołania u czytelnika wrażenia, że ktoś tak wszystko wiedzący nie może się mylić.

W rzeczywistości, stosując swoistą kalkę, Pan Koraszewski maceruje każdy opisywany przez siebie temat tak, żeby mu w smaku zawsze wyszło ku chwale rządzących w Izraelu.

Jak przystało na internacjonała i bohaterskiego publicystę, nie waha się przy tym uderzać w Żydów mających inne zdanie niż izraelski establishment. Brawurowo sprowadza do parteru wszystkich nieprawomyślnych, z Panią Zagner na czele.

Dlaczego na portalu Erec Israel wszystko MUSI być w III lub nawet w IV gatunku?


Jak ta partyjna dziadyga ckliwie pierdzi.

Koraszewski, to literacki brat syjamski dany, z tym, że dana jest o wiele bardziej błyskotliwa i ma poczucie humoru.

W nudnym i bełkotliwym artykule pt. ,,Rekord Guinessa w pluciu na demokrację”, Nadrzecznik Izraela zadaje sobie pytanie:

,,Czy można się było spodziewać innej odpowiedzi przedstawicieli kierownictwa Hamasu, kiedy 100 procent uzbrojenia tej organizacji to dostawy broni, materiałów i finansów z ummah?”

http://izrael.org.il/kunena.html?view=topic&catid=4&id=102601

Autor nie podaje przy tym, które z wielu znaczeń słowa ,,ummah” ma na myśli. Czy w znaczeniu zbiorowej wspólnoty narodów islamskich, czy koraniczne, odnoszące się do jednej grupy o wspólnych przekonaniach religijnych, czy może chodzi o kontekst panislamistyczny – wspólnotę wierzących. Dla niego ważne jest, że umieścił w tekście tajemnicze słowo, jego zdaniem, nadające treści nimb wszechwiedzy autora.

Odpowiedź na tak zadane przez Nadrzecznika pytanie brzmi : NIE. I nie może brzmieć inaczej. I na tym powinien się artykuł zakończyć, bo przecież udowodnił tezę, że Żydzi są cudowni i mają demokrację, a Arabowie są wstrętni, swojej demokracji nie mają, więc ze złości plują na cudzą, reklamując irlandzkie piwo.

Ale Nadrzecznik, jakby sam sobie nie dowierzał i w dalszej części artykułu zaczyna się mozolnie przekonywać czy aby na pewno.

I w ten oto sposób powstaje kolejny gniot Koraszewskiego, który z radością jest witany na forum Erec Israel. Tam każde gówno bywa tortem, pod warunkiem, że pachnie dobrym Żydem i złym Arabem. Taki już jest urok tego forum.

Swoją drogą, to niewielu erecowiczów dało się skusić na ten artykuł, a odniosła się do niego wyłącznie syjamska siostra Nadrzecznika. Cytuję: ,, nu dokladnie...”
Czekam na śmieciarkę, to jeden z uroków życia na bezludziu. Dumając nad losem śmieci przypomniał mi się znowu Koraszewski, a konkretnie, to jedno jego zdanie:

,,Pamiętając dzieciństwo w czasach stalinowskich i młodość w czasach łagodnej komunistycznej dyktatury, nie jestem pewien, jak szczere są słowa intelektualisty z Gazy o wrogu, który okupuje i uzurpuje, bo same uwagi o demokracji w sąsiednim kraju wymagały heroizmu, ponieważ autentycznie sprowadzają zagrożenie życia.” (Koraszewski)

Konstrukcja tego zdania jest tak ,,koraszewska”, że nie da się go zrozumieć.

Czy autorowi chodzi o to, że on sam był herosem w czasach młodości, czy że Imad Al-Faloudżi jest teraz herosem i sprowadza na siebie zagrożenie życia, czy też, że Imad Al.-Faloudżi udaje herosa, a tak naprawdę, to oszukuje?

Właściwą odpowiedź na to pytanie z pewnością można znaleźć w podaniu Koraszewskiego o przyjęcie Do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a dokładniej w uzasadnieniu tego podania. Bo do PZPR nie wstępowało się z ulicy jak do ,,Paryskiej Kultury” czy CIA. Wymagane były rekomendacje partyjnych towarzyszy, podanie o przyjęcie w szeregi partii oraz tzw. staż kandydacki.

Dla niedowiarków:





Przykładowe uzasadnienie podania o przyjęcie do PZPR wyglądało na przykład tak:

,,Partia dała mi wszystko, ona mnie wychowuje, jej sprawa stała się sprawą mojego życia. Chciałbym całym sobą, jako członek partii, służyć nieśmiertelnej idei Stalina, który nam wszystkim pozostawił doprowadzenie swojego dzieła do końca. Przyczynić się jak najmocniej, na ile potrafię, do wykonania tego testamentu – to moje najświętsze pragnienie.”

Tak napisał Ryszard Kapuściński, też pisarz. Koraszewski w swoim podaniu musiał jednak uwzględnić fakt, że Stalin przedwcześnie umarł, ale jako równie wielki pisarz, a może i jeszcze większy, nie powinien mieć z tym problemu.

Tylko niech Koraszewski nie pisze, że wstąpił do PZPR jako Konrad Wallenrod, bo limit pezetpeerowskich Wallenrodów dawno się już wyczerpał.

No i świat jest piękny, właśnie przyjechała śmieciara.
No proszę, dzięki temu Koraszewskiemu dowiedziałem się że w Izraelu były wybory i to nawet jakiś podobno spektakularny rezultat. Osobiście nie tylko pluję, ale i sram na demokrację więc takie sensacje docierają do mnie ze sporym opóźnieniem. Dziękuję wam Koraszewski!
Wybory w Izraelu no, no...


Co prawda, to prawda. Zresztą wybory w Izraelu, to żadna dla nas atrakcja, już od dawna się odbywają i jeśli Izrael przestanie się awanturować, to może jeszcze się odbędą.

Ja też się czegoś dowiedziałem od Koraszewskiego. Mianowicie tego, że w głębokim PRLu w partii działali herosi. No, przynajmniej jeden.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • metta16.htw.pl